Huj/tusto nazywa sie Gonjasufi i wymiata z pustyni podlaswegasowskiej. Ma dredy. Brrrr. Ma tez proper blessing muzyczny. Dlatego pisze o koledze. Plyte zassalem czas jakis temu, ale nie potrafilem sie do niej zabrac na powaznie, az do przeczytania recenzji w przekroju. Chop daje rade. Znakomicie. Plyta nie plynie jednym rytmem, ale mimo swej roznorodnosci jest swietna. Najfajniejsze jest to, ze z kazdym przesluchaniem jest coraz lepsza. No chyba ze to wino, ale nie sadze ;)
Polecam - zalecam - zapraszam.
Elektroniczno-amerykanskogitarowe-wokalistyczne-i-w-pyte-generalnie granie.
Moje poranne wzwody sa sponsorowane przez kawalki Ancestors oraz She Gone. Popoludniowe oraz wieczorne przez wiekszosc reszty ;)
Chcialbym napisac maale dissertation na jego temat, ale wino sie konczy.
Z calkiem innej beczki, ale wciaz muzycznie zwariowalem na punkcie jednego prostacko hausowego kawalka amerykanskiej wokalistki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz