Jak spadajaca gwiazda zaswiecilem mocno, ale krotko. A potem byla tylko nicosc ;)
Pyszek i Jaca niespodziewanie zrobili wejscie na h23a w piatkowy wieczor z flaszka finlandii ktora to sluzyc miala do oblewania zdanego egzaminu i auta od Pysza. Z obydwu okazji gratulacje (ponzej)!


Potem przyszedl Mali^^ z absyntem, my wtedy jakies dziwaczne drinki na rumie robilismy. Byl to poczatek mieszania, ktore sie potem strasznie na mnie zemscilo, ale po kolei. Krotko potem Jacek poczul zew z kc i musial tam isc. Wiec mu potowarzyszylismy. Droga byla wesola i troszke w wydaniu Jaca obsceniczna, ale to do publikacji sie nie nadaje...

W samym kc bylo nawet, nawet, moze poza cyganiona ^^ wodka. Muzyki nie pamietam i biore to za dobry symptom - bylem chyba dobrze urzniety. Zrobilismy mnostwo zdjec, ja moja zabawka, a Pysz swoja wypasiona nowa komorka. Wiecej na flickrze.

Powrotu do domu nie pamietam, jak zwykle pijanemu szczescie sprzyjalo i niczego nie zepsulem/potracilem.
Jednak az do wczesnego sobotniego wieczoru bylem kompletnie wylaczony i mocno pokutujacy. Nie zmienily tego wizyta koledy (ktorych odprawilem krotkim "Nie, dziekuje. Do widzenia.") oraz Melona z Malim, ktorych moze troszke wolniej ale za to o niebo mniej grzecznie z domu wywalilem. Sorry :)
Sobota wieczor to kulturalna herbatka u Walasza i internecik w domu. Najlepsze lekarstwo na kaca ;)
3 komentarze:
Nie wypada pozostawić bez komentarza - było nieźle ale troche za ostro (mówię o sobie), albo może ostro, ale nieźle - zabawa była. Podsumuję to tak: raz na jakiś czas trzeba umieć sobie wybaczyć :-)
a co sobie wybaczac?!
;)
w ten weekend poprawka :P
zgadzam sie! :-)
Prześlij komentarz