Porzadnie przez dlugi weekend wypoczalem, mozna wiec znow zaczac cos skrobac (na blogu i w kuchni).
We wtorek pojechalem z Ola i Kuba na krotka wycieczke do Czech. Chcielismy poogladac Opave i Ostrave i sie troszke pokrecic. Koniec koncow net mi podpowiedzial ze istnieje w tamtej okolicy potezna linia umocnien sprzed drugiej wojny swiatowej, w wiekszosci nienaruszona (Czesi sie poddali), wiec wycieczka byla mocno militarystycznie zabarwiona.
Okolica swietna - zadbane miasteczka i wioski, a bunkry - wszedzie. Wiekszosc niedostepna - znajduja sie na uprawianych polach, poza paroma przywroconymi do zycia przez pasjonatow. Te odswiezone odwiedzilismy - wrazenie robia ogromne.

Po kompletnym przewianiu przy bunkrach dobrze nam zrobil spacer po Opavie. Sliczne male miasto, czysto, ladnie i strasznie pusto. 1. maja u nas sie naprawde nie umywa. Kompletne pustki i wszystko pozamykane.
Nastepnie drugi punkt bunkrowy - w Silherzovicach. Tam tez pare czolgow bylo i muzeum :)

Na koniec odwiedzilismy Ostrave, ale i tu 1. maj dal sie nam we znaki - na Stodolni otwarte bylo raptem pare knajp. A w nich... pusto ;)
Tak czy siak wycieczka bardzo mi sie podobala - szkoda ze wialo jak cholera - za szybko nas spod bunkrow wyganialo. Powtorka jak najbardziej wskazana, wiec jak kto chetny i przy czasie to polecam :)